środa, 27 kwietnia 2016

Fashion Philosophy Fashion Week Poland XIV



Usiadłam przy klawiaturze i zupełnie szczerze nie wiem, co mam napisać o moim wyjeździe do Łodzi.
Z jednej strony jest kochana Mar i Lechu, którzy nas gościli w swoim mieszkaniu od czwartku do niedzieli, za co jestem im bardzo wdzięczna. Spotkanie z nimi, możliwość porozmawiania, pożartowania ("idziesz!.. :) to ogromna wartość sama w sobie.
Z drugiej strony cztery dni polskiego Fashion Philosophy Fashion Week - imprezy, która do tej pory była największym i chyba najfajniejszym świętem mody w naszym kraju. Była.
Pomieszanie chaosu, niedoróbek, wolontariuszy z obsługi, z dziecinną satysfakcją przybijających sobie "piątkę" bo kazali się komuś przesiąść rząd dalej (pomimo pustek na trybunach),  nie potrafiących chodzić po wybiegu modelek, pani z cateringu myjącej pomidory i pieczarki na umywalce w damskiej toalecie... Dużo by wymieniać.
Zmiana miejsca z hotelu Hilton na starą halę Expo to bardzo złe posunięcie, tym bardziej, że była ona przygotowywana dosłownie tuż przed pokazami i w trakcie pierwszych kolekcji (nota bene spóźnionych o prawie trzy godziny).
Napiszę krótko, organizacyjnie było ubogo, nieelegancko i prowizorycznie.
A jak było modowo?
Tym razem byłyśmy obecne na pokazach we wszystkie cztery dni imprezy, obejrzałyśmy większość z nich o poziomie różnym.
Poniżej moja subiektywna lista the best of, w kolejności chronologicznej.


Czwartek

Dzień należący do Marty Kuszyńskiej. Kolorowo - w barwach jesiennych liści, ze smakiem i bez zadęcia. Powiewne fasony nadal bardzo modnego boho, misterne wiązania, futro i welury.
Po obejrzeniu tej kolekcji w głowie miałam jedną myśl - nareszcie coś ładnego, co chętnie sama bym założyła.




Piątek

Jarek Ewert zawsze potrafi mnie ująć za serce - czy to haftami i frędzlami ze starszych kolekcji, czy to pięknymi żakardami i nasyconą żółcią w tej najnowszej, dedykowanej jesieni 2016. Naszywane skórzane kieszenie po woli stają się jego znakiem firmowym.
Miałam okazję obejrzeć ubrania na showroomie i nie zawiodłam się również ich jakością i wykonaniem. Widać, że projektant rozwija markę, a idzie za tym jego talent, ogromne wyczucie stylu i trendów. Uwielbiam!




Sobota

Waleria Tokarzewska Karaszewicz. Śliczne to było! Kobiece, zwiewne, misternie naszywane kwiatami i kamieniami. Zapachniało wielką modą i dobrym smakiem. WTK zaprezentowała wysoki poziom, jest to jedna z dwóch najlepszych kolekcji z soboty, bez dwóch zdań.




Carlos Gil
Najpiękniejsza kolekcja tegorocznej edycji - paradoksalnie, jeden z nielicznych zaproszonych zagranicznych projektantów na polskiej imprezie.
Na żywo to była czysta przyjemność oglądania - połyskujące piękne brosze, misterne wiązania pod szyją, żywe kolory i piękne materiały. Elegancka i nieco ekstrawagancka klasyka. Zakochałam się totalnie! Widać tutaj światowe obycie i wielką kulturę modową - chyba jedyny projektant, który wyszedł pozdrowić publiczność.




Niedziela

Pokaz specjalny MSKPU - Przemysław Nowak
Takich kolekcji zaprezentowano cztery, ta jedna zdecydowanie przypadła mi do gustu. Czy to za sprawą żywych barw czy dopracowanych fasonów, nie będę wnikać. Dość napisać, że pomyślałam "to jest dobre i fajne". Garnitur w kolorze cyklamenu chętnie bym przygarnęła!



I pokaz, kiedy forma bierze górę nad treścią. Milov - połączenie klimatów sado-maso i dywaników łazienkowych na twarz. Dość długo myślałyśmy, czy nie poświęcić tego spod umywalki z mieszkania Mar i Lecha i zadać modowego szyku. Zrezygnowałyśmy w końcu, ale to była ciężka walka :)
Powiedzenie "nie ważne jak o Tobie mówią, ważne by nazwiska nie przekręcali" w rzeczywistości PR podobną jest doskonałą reklamą. W końcu liczy się szum i rozgłos. Niekoniecznie... Tak, te maski zapadały w pamięci... ale zła kolekcja pozostanie złą kolekcją...



Wszystkie zdjęcia pochodzą z fb profilu Fashion Philosophy Fashion Week Poland i są autorstwa Pasarella Photography, kolaże by me.

niedziela, 24 kwietnia 2016

Golf shoes



Buty golfowe nie mają frędzli, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Niemniej takie właśnie miałam skojarzenie, gdy wpadły mi w ręce te oto śliczności - fason jak do golfa. Takich jeszcze nie mam! Trzeba koniecznie nadrobić to niedopatrzenie :)
Na zdjęciach nie widać, ale jest to połączenie szarego zamszu, lakierowanej skóry w tym samym kolorze oraz w bieli.
Zestaw z ukochaną ramoneską i apaszką, mój luźny look na pierwszy dzień Fashion Week Poland. Jedziemy prosto na pokazy więc nie wygłupiam się ze szpilkami na podróż. Ma być wygodnie, trochę zadziornie i po mojemu :)
Przygotowuję ten post wcześniej, tak więc wy czytacie w niedzielę, a ja siedzę jeszcze z laptopem na kolanach (i przy otwartej walizce) w czwartek. I myślę, czy zabrałam odpowiednie ciuchy, czy będę się dobrze czuć i nie zmarznę (!), czy czegoś nie zapomniałam.
Ale i tak wszystkie obawy przysłania mi radość ze spotkania fajnych ludzi: Mar, Nabila, Maćka, Moniki, Dawida, Ani, Marzanny, Magdy. Cieszę się strasznie!!!




Zdjęcia by Ewa - Viosna


Koszulka/shirt - H&M
Kurtka/jacket - Choies
Spodnie/pants - Troll
Apaszka/scarf - Nina Ricci
Buty/shoes - Loft37

środa, 20 kwietnia 2016

Foto sztuczki

Nie jestem fotografem, a jedynie amatorem. Amatorem, który lubi robić zdjęcia i z racji prowadzenia bloga, na którym obecnie jesteś, bywa również po drugiej stronie obiektywu.
Czasem pytacie mnie o fotki i rożne rzeczy z nimi związane.
Dzisiaj więc garść porad dotyczących takich właśnie blogowych igraszek z aparatem.




1. Tło
Wydaje się, że na blogu modowym odgrywa ono drugorzędną rolę, zwłaszcza przy obiektywach stałoogniskowych, otoczenie "rozmywających".  W końcu najważniejsza jest osoba i to w co jest ubrana.
A jednak...złe tło schrzani najlepszą stylówkę, nawet jeśli technicznie zdjęcie jest doskonałe. Bo na przykład takie szpilki na trawie lub polnej ścieżce wyglądają nieciekawie i nikt mi nie wmówi, że normalna, myśląca kobieta zakłada wysokie obcasy w głęboki plener. Na spacer po lesie czy parku.
Nie mam nic przeciwko pięknym okolicznościom przyrody, o ile komponują się ze strojem. Nawet zdjęcia z górskich szlaków są fajne, jeśli jesteśmy ubrani odpowiednio do okazji.
Dlatego czasem lepiej odpuścić niż przekombinować. Na kolażu powyżej widać porównanie - sandałki na ścieżce (w 2013 roku miałam takie zaćmienia umysłowe :) lub klapki na schodach Anno Domini 2015. Pomijając stylizację, widać gołym okiem jakie tło wygląda lepiej.
Lepsza zwykła ściana i wtedy nie przeszkadzają nawet fotki robione zwykłym obiektywem. Ukochana "pięćdziesiątka" blogerek nie jest potrzebna, tło jest za blisko by je rozmyć.





2. Kadr
Zadziwia mnie zawsze, jak kawałek przestrzeni, który pozornie nie ma w sobie nic ciekawego, w dobrym ujęciu potrafi nabrać nowego życia. Wyglądać intrygująco, pociągająco i ciekawie. Ważne, by go odpowiednio uchwycić. Nic to, że z prawej szalet miejski, z lewej brzydka elewacja, odpowiednie ustawienie z pięknym budynkiem na środku czy też ładnym kawałkiem miasta w tle pozbywając się z foto owych niepożądanych elementów czyni cuda.
Nie przedstawię Wam złotej wskazówki jak ów magiczny kadr znaleźć, bo takowej nie znam.
My działamy zawsze metodą prób i błędów - czasem idziemy i co kilka metrów robimy zdjęcie testowe, czasem modelka stoi w miejscu i tylko okręca w moją stronę, a ja miotam się wokół jak szatan i pstrykam. Wybieramy takie ustawienie, które nam się najbardziej podoba.





3. Pozycja
Jestem straszną terrorystką, jeśli chodzi o robienie zdjęć mojej osobie. Konkretnie zdjęć sylwetki.
Mnóstwo ludzi oglądając moje fotki, a potem poznając na żywo stwierdza krótko "o jaka ty jesteś mała, na zdjęciach wyglądasz na wysoką"... Diabeł tkwi w szczegółach Kochani!
Chcesz wydłużyć nogi i siebie ogólnie? Stój prosto, jedną z nóg możesz wysunąć przed siebie, ręce ugięte, lub nonszalancko w kieszeniach. Proste plecy.
Ale tak naprawdę największą rolę ma tu fotograf - powinien  kucać/ usiąść (jak wygodniej) i pstrykać z dołu. Tak po prostu. Słyszałam opinie, że jest to niezgodne z kanonami fotografii i tak dalej, ale jeśli daje doskonały efekt?






4. Obróbka
Świętym Graalem fotografów jest Photoshop, ma jedną wadę - trochę kosztuje a i posiedzieć przy nim trzeba by ogarnąć co i jak...
Co ma zrobić biedny blogger, jak sobie poradzić bez tego?
Jest mnóstwo bezpłatnych programów do edycji zdjęć, bardziej lub mnie zaawansowanych. Ja od kilku lat korzystam z Photo Scape (wcześniej z Picassy, jednak ta okazało się zbyt ograniczona), poleciłam go również kilku osobom i jak na razie nie ma niezadowolonego.
Program bardzo intuicyjny, do pobrania on-line, i co najważniejsze, z polskim, prostym menu.
Od podstawowych funkcji jak przycinanie zdjęcia, do rozjaśniania fragmentów, podkręcania ostrości, usuwania niepożądanego koloru z fotki i mnóstwa innych. Na przykład zaklejenia resztek papierosa, których nie zauważymy, a leżały tuż obok buta -wystarczy skopiować kawałek tła obok.
Tutaj również dojdziemy do wprawy metodą prób i błędów, ewentualnie służę pomocą, proszę pisać.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Boho dress



Nigdy nie lubiłam nosić sukienek i spodni razem.
Na kimś innym i ciekawie skomponowane, takie zestawy bardzo mi się podobały, sama jakoś nie czułam się dobrze. Być może z racji niewielkiego wzrostu, być może dlatego, że nie trafiłam na odpowiedni fason sukienki, nadający się do takowego noszenia.
Aż do teraz.
Ten ciuch wpadł mi w oko od razu (pomijając fakt, że kolor "nie mój") właśnie ze względu na fajny krój, inspirowany boho. Zamawianie on-line bez mierzenia jest często loterią "będzie/nie będzie pasować", na szczęście tym razem się udało.
Od razu też wiedziałam, że będę ową sukienkę nosić do spodni, a latem pokombinuję z krótszą spódniczką lub szortami. Na razie długie nogawki nadają się do niej idealnie.


 


Zdjęcia Bambi Boho


Sukienka/dress - Banggood
Spodnie/trousers - Topshop
Szpilki/heels - Zara
Torebka/bag - Zara
Ramoneska/jacket - Choies
Okulary/sunglasses - H&M

środa, 13 kwietnia 2016

TREND ALERT - Apaszka: 7 sposobów jak ją nosić



Kto zagląda na mojego bloga ten wie, że jestem wielką miłośniczką apaszek, zwłaszcza tych ze szlachetnego jedwabiu. Podziwiam piękne modele Hermesa czy Gucci, są to niedoścignione klasyki. Sama w swej kolekcji mam Sonię Rykiel, Dior,Vevelle, nasz rodzimy, ręcznie malowany Milanówek i kilka pięknych "no name". W rozmiarach od nieco tylko większych od chusteczki po olbrzymie, masywne jedwabne chusty.
Poza tymi, które dostałam w prezencie, moje cudeńka nabywam metodą szperania w second handach. Ceny wahają się od dwóch do ok. dziesięciu złotych.
Starsze modele z naturalnego włókna, mają ręcznie podszyte, rolowane brzegi. Właśnie owo wykończenie jest dla nich charakterystyczne i na to w pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę, jeśli stawiamy również na jakość, a  nie tylko wzór i kolorystykę.
Nowsze, z tzw. z jedwabiu syntetycznego mają je podszywane maszynowo, tak jak zwykłe, poliestrowe, jeśli więc nie ma pewności, lepiej kierować się metką ze składem. A gdy takowej brak, co często zdarza się przy rzeczach z lumpeksów - własny gustem i widzimisię, w końcu majątku nie stracimy na apaszkę za kilka złotych, nawet gdy nie okaże się jedwabna :)

To najbardziej trendy dodatek tego sezonu i nie jest już kojarzony tylko z modą dojrzałą i klasyczną, jak to było dotychczas. Teraz możemy nosić go na wszelkie możliwe sposoby, a jak Wam dziś zamierzam udowodnić - jest ich wiele!



1. Na szyi...
Oczywiste, prawda? A jednak niekoniecznie! Bowiem można apaszkę zawinąć kilkukrotnie wokół i zawiązać ciasno i przylegająco, można na kokardę lub z fantazyjnie powiewającymi końcami. Albo też "na kowboja", z jednym z rogów usytuowanym luźno pod brodą. Ewentualnie, wzorem dawnych elegantek, spiąć broszką, bardziej klasyczną lub też całkowicie ekstrawagancką, jak wełniany pompon na zdjęciu powyżej.
Samo więc wiązanie na szyi daje nam wielkie pole do popisu, nawet mając tylko jedną apaszkę możemy każdego dnia wyglądać inaczej.





2. Przepleciona pod paskiem...
Takie zastosowanie apaszki czy chusty dom mody Burberry proponował już na jesień 2014, ale u nas przyjęło się bardziej na zimę, jako szal czy poncho spięte pasem (sama tak nosiłam).
W wersji wiosenno - letniej takiego połączenia nie widziałam a myślę, że warto. Wygląda lekko, ciekawie, ożywi na pewno każdą sukienkę czy nawet zwykły podkoszulek. Kto lubi miksować wzory może poeksperymentować w materii bazy w print i wzorzystej chusty, kto woli klasykę wybierze zestawienie bardziej bezpieczne, z kolorową apaszką i gładką koszulą na przykład.
Istotny jest jeszcze dobór paska -jego fason to pewna dowolność, zarówno te wąskie jak i szerokie wyglądają dobrze (foto powyżej), ważne by ów pasek fajnie komponował się z sylwetką i z całością stroju.




3. ... lub jako pasek!
 do jeansów czy długiej koszuli, która dzięki takiemu trickowi zamienia się w sukienkę-tunikę.
Do spodni lepiej wyglądają mniejsze apaszki z jedwabiu, który nie jest sztywny i dobrze dopasuje się w talii nie odstając. Wystarczy, że uda nam się złapać końce i zawiązać.
Przy gładkich spódnicach (znów modne plisowane!) możemy poszaleć z większą chustą jak na inspiracji foto, luźno zawiązaną na boku.
Zaś biała koszula oversize nabierze bardziej kobiecego charakteru przepasana apaszką niczym kimono!




4. Na głowie
Skoro boho to gorący trend lata, nie może zabraknąć chust i apaszek, noszonych na głowie jak opaska - takie rozwiązanie proponuje na przykład Ralph Lauren Blue Label.
Możemy również obwiązać nią koczek, lub wpleść w warkocz, a dodatkowym plusem w obu przypadkach jest optyczne zwiększenie objętości fryzury, co jest pożądane, zwłaszcza przy cienkich włosach.
Zaś dla wielbicielek stylu retro, wzorem dawnych gwiazd Hollywood, apaszka zawiązana na głowie, by wiatr nie rozwiał fryzury podczas przejażdżki kabrioletem albo w trakcie spaceru. Lub też jako elegancki turban, z podwiniętymi, bądź puszczonymi luźno brzegami.




5. Ozdoba torebki
Tak noszona apaszka była modna już kilkanaście lat temu, trend ten powraca co kilka sezonów. Wrócił i teraz.
Kolorowa chusta przepleciona luźno obok paska torby - niby nic, a jednak robi wrażenie! Zwłaszcza w przypadku galanterii gładkiej, jednokolorowej.
Jednak światowe fashionistki posunęły się w swej kreatywności o krok dalej, oplatając apaszką jedno z uszek od torebki. Wygląda to równie ciekawie!




6. Jako bransoletka
 Kiedyś bardzo popularne było noszenie tzw. bandamki, czyli bawełnianej niewielkiej chusty, owiniętej wokół nadgarstka. Trend rodem z subkultury motocyklowej przyjął się wśród rockmenów, a stąd trafił na ulice, nastolatki w latach 90 pokochały taką ozdobę.
A gdyby dziś wskrzesić wspomnienia, tylko w wersji bardziej eleganckiej?
Zagraniczne blogerki już wiedzą, że apaszka może z powodzeniem zastąpić bransoletkę, noszoną na nadgarstku, ale też na przedramieniu lub... kostce. Lato, lekka odzież i odsłonięte ciało daje nam duże pole manewru. No i jaki efekt!



7. Zamiast góry...
Piękne, wzorzyste apaszki w większym rozmiarze mogą z powodzeniem zastąpić bluzkę. Wystarczy je umiejętnie zawiązać na przykład jak bralet, lub też luźno układający się z przodu top. Metody można znaleźć w internecie lub też pokombinować samemu. Ważne, by nie odsłonić więcej niż chcemy i nie być gwiazdą imprezy jako "ta, której rozwiązała się bluzka" :) No chyba, że taki mamy cel :)

... i jako ósemka, niezamierzona, która wpadła mi do głowy w ostatniej chwili - jako pareo! Sezon letni przed nami, czemu by nie wykorzystać więc apaszki w ten sposób?
Lub też zabrać na urlop i postawić sobie wyzwanie: każdego dnia nosić ją jako jedną z podanych przeze mnie możliwości tudzież wymyślając nowe.

Czekam na Wasze opinie!

Wszystkie zdjęcia  pochodzą z portalu Pinterest, kolaże mojego autorstwa.

niedziela, 10 kwietnia 2016

Umbrella




Bardzo lubię kontrasty - mocne kolory w opozycji do siebie, połączenie słodkiego i słonego smaku, gładkie powierzchnie i trójwymiarowe faktury.
Jednak w pewnych kwestiach jestem tradycjonalistką. Na przykład... pogody -  gdy zrobi się ciepło, powinno tak zostać! Jest prawie połowa kwietnia i życzę sobie słońca :)
W ubiegłą niedzielę piłam z Mamą pierwszą kawę siedząc na leżaku na zewnątrz, we wtorek i środę było ponad dwadzieścia stopni, jak latem. Od razu cudnie zapachniało wiosną, zakwitły drzewa wiśniowe i forsycje.
Przyszedł weekend, a ja zamiast założyć jaśniutkie kolory i jakieś sandałki ciesząc się aurą... wskoczyłam w czarny zestaw, z wełnianym golfem na czele. Niemniej trudno o inny wybór, gdy za oknem pada a temperatura wynosi siedem (!) stopni Celsjusza. Moim najlepszym przyjacielem zamiast okularów przeciwsłonecznych stał się wielki pomarańczowy parasol.
Kolorystyczny kontrast do czerni oczywiście :)





 Zdjęcia by Ewa - Viosna 

Golf/turtleneck - Catalina
Kamizelka/vest - F&F
Spodnie/pants - Stradivarius
Pasek/belt - Moschino
Apaszka/scarf - Vevelle
Torebka/bag - Michael Kors
Szpilki/heels - Ryłko


środa, 6 kwietnia 2016

Insta mix



Zdjęcia okołostylizacyjne, tak można by nazwać dzisiejszy post.
Kto tu bywa ten wie, co wrzucam na siebie - fotki są i na Instagramie, dlatego pozwólcie, nie będę dublować.
Skupię się na tych, które na blogu pojawiają się tylko przy okazji takiego właśnie mixa, jak dziś.
Garść różności okraszona moim komentarzem.




Uwielbiam prezenty - i dawać i dostawać!
Śliczny naszyjnik - celebrytka od Moonberg bardzo mnie ucieszył, nie zdejmuję go.
Od pewnego czasu jestem fanką delikatnej biżuterii. Nie wiem czy zauważyliście, że na zdjęciach pojawiam się już bez wielkich, mocnych naszyjników, których nota bene mam całą kolekcję. Kiedyś zakładałam non stop, teraz myślę nad zrobieniem wyprzedaży tych, których już nie założę na pewno.

Kupuję.
Niestety lub "stetety"... Pomimo szafy pełnej ubrań, nie da się nic nowego nie dorzucić.
Pocieszam siebie i swój portfel, że w większości są to ciuchy i dodatki z wyprzedaży i to takich konkretnych, przez duże W. Zamszowe szpilki z Zary kupiłam za połowę ceny, zaś sandały ze skóry F&F, na które miałam ochotę już od zeszłego lata, upolowałam w końcu za 17 zł! Kosztowały pierwotnie grubo ponad stówkę, fart miałam nieziemski - czasem dobrze mieć małe, wąskie stopy.
Bluzka z kolei choć z metką i nowa, zawędrowała na moją półkę z secondhandu (9 zł). Uwielbiam wyszukiwać takie perełki!
Jedynie torebkę zamówiłam w pełnowartościowej cenie, ale pasowała mi idealnie pod kolor szpilek więc czuje się troszkę rozgrzeszona :)




Jem - bo zawsze jest okazja na coś pysznego... Albo bez okazji :)
Dogadzanie sobie w tej materii to dla mnie jeden z przejawów celebracji życia.
"Żurek cud" miałam okazję skosztować podczas Częstochowskiego Festiwalu Smaku, poszłyśmy z Ewą do Sztuczki przy Starym Rynku. Pyszne, elegancko podane jedzenie, piękne wnętrza i bardzo klimatyczna atmosfera.
Sushi to moje uzależnienie, trzeba pisać więcej?
Makarony wszelkie uwielbiam, niezależnie czy nitki czy rurki, kokardki, świderki...
Na zamieszczonym zdjęciu ze spaghettti z pesto bystre oko wypatrzy pietruszkę, której nie znoszę... ale tutaj robię wyjątek. Chyba wyłącznie dlatego, że nie czuję jej smaku, a jest zdrowa.
Przepis jest banalnie prosty - wystarczy wymieszać zielone pesto z posiekanymi orzechami włoskimi i ową natką właśnie, ewentualnie dodać odrobinę oliwy. Jest to danie błyskawiczne, zanim makaron się dogotuje mamy już sos.
Krem z brokułów w Lunchowni to dobry i sycący posiłek, który mogę Wam polecić (tym razem pietruszka wyleciała z hukiem :)




Krążę.
Po Krakowie, po ludziach i ulubionych knajpkach, znów po Krakowie...
Moje najbliższe grono towarzyszy mi zawsze w mniejszym lub większym składzie. Czy to na kawie czy kolejnym wypadzie do Grodu Kraka... Ewcia, Bambi i Mar - niezastąpione!
Relacje z obu wyjazdów znajdziecie TUTAJ i TUTAJ więc nie będę się powtarzać.
Zaskoczę chyba jednak wszystkich znających moją awersję do tego miasta (i siebie samą chyba też :) gdy napiszę, że chętnie bym się wybrała raz jeszcze, latem, gdy można spacerować do woli i nie marznąć.
A tymczasem odliczam czas do kolejnej edycji Fashion Week Poland - to już za dwa tygodnie!




Detale.
Z miłości na szczęście nie trzeba się tłumaczyć, bo podobno rządzi się własnymi prawami...
Ray Bany to miłość w najczystszej postaci, którą przemóc może tylko umiłowanie książek!
A propos tych ostatnich, jestem bardzo mile zaskoczona prezentowanym na zdjęciu tytułem "Co nas nie zabije". Kontynuacja kultowej już sagi Stiega Larssona to wyzwanie dla każdego autora, David Lagercrantz poradził sobie wyśmienicie. Recenzja pojawi się na pewno w kolejnym literackim podsumowaniu miesiąca.
Kto wie lepiej, co lubimy niż przyjaciele? Taki zabawny kubek oraz pozycję "Szczęście na dzień dobry" dostałam od Agi, trzymamy się razem od liceum - to już 20 lat! Wiemy o sobie właściwie wszystko i przeżyłyśmy razem wiele, od matury począwszy a na wielkich miłościach i złamanych sercach skończywszy :)
W nowościach zapachowych Aqua Roberto Cavalli. Początkowo byłam odrobinę sceptycznie nastawiona, nie są to typowe "słodkie" perfumy, jakie lubię. Jednak gdy zaczęłam używać, stało się jasne, że są stworzone dla mnie. Teraz uwielbiam!

niedziela, 3 kwietnia 2016

Skrajności



Upodobania zmieniają się z czasem.
Kiedyś praktycznie nie piłam kawy, napawała mnie szczerym obrzydzeniem i dziwiłam się światu, skąd tyle zachwytów - jedyne co kochałam, to herbata. Zwykła czarna, earl grey, smakowa, zielona, czerwona. Gdzieś w okolicy studiów zaczęły się wyjścia ze znajomymi, te "kawiarniane"w moim przypadku to małe cappucino lub podwójne latte. Lekkie, słodkie, rozbielone.
W pierwszej i drugiej pracy kawę nadal piłam sporadycznie,
W obecnej jest to już prawie rytuał - przychodzę  na siódmą, piję wodę z witaminą C i magnezem, rozkręcam się, wchodzę na pełne obroty i punkt dziewiąta czas na małą przerwę i kubek kawy. Filiżanka to za mało, musi być duży kubek, który ja nazywam "kubełkiem". Świeżo zmielonej, parzonej w ekspresie, z dużą ilością mleka i odrobiną cukru. Daje mi to kopa na resztę dnia!!

Kiedyś też praktycznie nie nosiłam beżu. Wydawał mi się mdły, nieciekawy, taki dla kobiet po trzydziestce i więcej. Wiecie, poważny.
Kupiłam więc tą koszulę przypadkiem wiele lat temu, wylicytowałam na Allegro za niecałe 2 złote, podobała mi się kokardka i wzór, a i marka zacna:Tommy Hilfiger (mają dobrą jakość ubrań).
Klepnęłam cenę tak sobie, nikt nie przebił i za śmiesznie pieniążki stałam się posiadaczką fajnego ciucha.... który potem zakładałam bardzo sporadycznie i przewisiał kilka lat na wieszaku. Przy każdych porządkach w szafie kilkukrotnie już miałam się jej pozbyć i jakoś zawsze zostawała.
Teraz się z tego cieszę, jestem już kobietą po trzydziestce i stonowane kolory podobają mi się coraz bardziej. Koszulę doceniłam, a poza tym idealne komponuje się ze szpilkami i torebką, moimi nowymi nabytkami.
Powstał więc zestaw grzeczny, "zawiązany pod samą szyję", ale nieco buntowniczy dołem, z poszarpanymi, przykrótkimi nogawkami spodni. Za radą Ewy obcięłam je jeszcze krócej niż ostatnio i rzeczywiście, ten efekt bardziej mi się podoba.



 



Foto by Bambi Boho


Koszula/shirt - Tommy Hilfiger
Kurtka/jacket - Stradivarius
Jeansy/jeans - H&M
Szpilki/heels - Zara
Torebka/bag - Zara