środa, 30 grudnia 2015

2015 w pigułce czyli podsumowanie




Nie wiem kiedy zleciał 2015.
Jeszcze niedawno piłam szampana kończącego anno domini 2014, a tymczasem szesnastka już puka do drzwi.
Od kilku lat łapię się na myśleniu, że fajnie przywitać kolejny nowy rok, bo stary był delikatnie mówiąc średni. A Nowy Rok to nowe plany, nadzieje i obietnice czynione sobie oraz innym.
Teraz jednak pomyślałam - chwila! Ależ ten rok był bardzo udany! Może nie idealny, pełen szczęścia 24 godziny na dobę, dzwoneczków i tęczy co rano, ale naprawdę DOBRY.

PODRÓŻE
Ten punkt zdecydowanie i całkowicie zawyża średnią mojego zadowolenia, ale nie fałszuje wyniku :)
Styczeń - spełnione małe marzenie, czyli polskie morze, ale zimą (TUTAJ). Przekonałam się, że pobyt nad nim sprawia mi wielką frajdę, niezależnie od pory roku.





Później w czerwcu Budapeszt - piękna, sentymentalna wycieczka (TU). Gdy byłam mała mój Tato pracował na zagranicznym kontakcie na Węgrzech, jeździłyśmy tam z Mamą bardzo często. Ale z racji tego, że dziecięciem byłam raptem siedmio-ośmioletnim, to niewiele pamiętam. Teraz odwiedziłyśmy dawne miejsca, smaki i zapachy. I poznałyśmy nowe. Było cudnie.




Lipiec. Znów kilka dni nad Bałtykiem - kocham!


Sierpień. Miał być Grecja na spontanie, zrobił się z tego nieoczekiwanie... Cypr (TUTAJ)! Cudowny, gorący, pachnący figami, z turkusową wodą, muszelkami i całym tym wakacyjnym luzem. Zakochałam się! Wspomnienia tego wyjazdu szczególnie ładują mi akumulatorki teraz, choć zima się obraziła i bez śniegu, ale pogoda nadal średnia.





Jesień zaczęłam październikowym weekendem w Krakowie. Nadal nie lubię :)
Grudzień z kolei to Warszawa, pisałam Wam o niej dwa posty wcześniej więc powtarzać się nie będę. Lubię :)

Zaś branżowo - modowo?
Fashion Inside wiosną (TUTAJ), obie tegoroczne edycje Fashion Week Poland (TU / TU i TU), obie See Bloggers (TUTAJ oraz TU), otwarcie Promodu na Floriańskiej (TUTAJ), Crack Fashion Festival (TU) i niedawna Blogowigilia.






LUDZIE
Poznałam mnóstwo nowych, ciekawych osobowości, znanych mi do tej pory jedynie z portali modowych i blogów.
A także zacieśniłam istniejące znajomości z Ewą, Bambi i Nabilem, który nawet odwiedził mnie w marcu. No i pojawiła się Mar...
Poznałyśmy się "na żywo" wiosną tego roku i niezmiernie przypadłyśmy sobie do gustu. Mnóstwo wspólnych tematów, dwie noce przegadane podczas mojego kwietniowego pobytu na FW, gdzie Lilly mnie przygarnęła na nocleg i tak nić porozumienia stała się liną okrętową, a my wyczuwamy się bez słów :)



RZECZY / INNE

W sumie w ten punkt chyba nie mam co wpisać, bo nikogo raczej nie obchodzi jaki szampon oraz ile par butów kupiłam :) Dla mnie nabytkiem znaczącym jest samochód, nareszcie mobilność! Prawo jazdy mam od 18 roku życia i od tej pory jeździłam, najpierw autkiem Mamy, potem własnym. Ostatnie 4 lata bez samochodu dały mi nieco w kość, człowiek z wiekiem przyzwyczaja się do wygody. Jednak znów zasiadłam za kółkiem i pomykam moim granatowym pociskiem po ulicach miasta :)

A z kategorii inne - zima obfitowała w małe książkowe odkrycie ostatnich dni - polubiłam się bardzo z Miłoszewskim. Za mną już "Uwikłanie" oraz "Ziarno prawdy", zaczynam "Bezcennego". Świetna fabuła, dobrze podbudowana wiedzą merytoryczną, bez opisowych dłużyzn - to cały Miłoszewski.. "Ziarno" jest nawet lepsze, bo intryga doprowadzona do momentu kulminacyjnego, ma zaskakujące rozwiązanie w stylu Sherlocka Holmesa czy Herculesa Poirot.
Swoją drogą, widzieliście ekranizację "Uwikłania"? Jestem mocno, mocno zniesmaczona. Zmiana miejsca akcji z Warszawy na Kraków i płci Szackiego na Szacką to jakaś kpina. Dodając do tego "drewnianą" grę dobrych zresztą aktorów - Ostaszewskiej czy Seweryna !!, powstał gniot jakich mało. Na miejscu pisarza, mocno bym się na pana Bromskiego obraziła.
Zamierzam obejrzeć teraz ekranizację drugiej części przygód siwowłosego prokuratora, już innego reżysera, Borysa Lankosza, z Robertem Więckiewiczem w roli głównej - Szacki odzyskał płeć! Film tegoroczny, podobno bardzo dobry.




Podsumowując ten rok nie sposób nie wspomnieć o zmianie diety, odstawieniu nabiału i glutenu.
Wyszło mi to na dobre, schudłam 3 kg a moje samopoczucie poprawiło się znacznie. Po pół roku mogę stwierdzić, że była to dobra decyzja. Brakuje mi oczywiście smaku świeżego chlebka z masełkiem i szyneczką, czy twarożku. I rzadko, jednak pozwalam sobie na taką "rozpustę", zdarza mi się też zjeść jakiegoś fast fooda czy pizzę. Ale są to wyjątki.
Piję za to dużo słynnej wody z cytryną i ogórkiem. A kawę pokochałam z mlekiem sojowym, takie latte smakuje nawet lepiej, niż ze zwykłym.

W związku ze zmianą diety - kolejne odkrycie roku - knajpka w Częstochowie przy ulicy Waszyngtona - Lunchownia.
Jasny wystrój, miło i przytulnie a do tego przepyszne jedzenie. Wszystko bezglutenowe, a część potraw również bezmleczna. Znajdziemy tu przepyszne tarty, kasze, vegański bigos, sałatki i zupy. A dla wielbicieli słodyczy kawa i ciacha!





No i obcięłam włosy na lato. Ale znów zapuszczam :)

I to chyba wszystko!

niedziela, 27 grudnia 2015

Winter's tale




Często myślę, by spędzić Święta inaczej niż zawsze.
Przede wszystkim - ze śniegiem!
W jakimś miłym hoteliku w Alpach, wieczory z kubkiem gorącej czekolady i dobrą książką.
A wcześniej cały dzień na nartach, na stoku.
Wigilia wystarcz mi zupełnie, kolejne dwa dni nicnierobienia, jedzenia i oglądania "Kevina" to za dużo :)
Dzisiaj więc pokażę Wam, jak by wyglądał ten mój wymarzony alpejski wieczór :)









środa, 23 grudnia 2015

Warszawski budrys



Na blogach wysyp propozycji na świąteczne stroje, potrawy, dekoracje, a ja jak zwykle się wyłamuję. Świąt nie lubię, dlaczego napisałam o tym w zeszłym roku TUTAJ.
Tym bardziej, że bez śniegu to już w ogóle nędza.

Jest więc wpis "normalny".
"Warszawa da się lubić..." - tak mówią słowa starej piosenki.
Zgadzam się z nimi w 100%, bo z każdym kolejnym pobytem utwierdzam się w przekonaniu, że mi się tutaj podoba.
Według wszelkich prawideł, ja, niedoszły archeolog, zakochana w zabytkach, powinnam się raczej zachwycać Krakowem. Powinnam, bo jak pisałam kiedyś, atmosfera tej dawnej stolicy Polski strasznie mnie drażni. Gród Kraka ma w sobie to "coś", co mnie odpycha i nawet urokliwy Wawel nie pomoże.
Zaś Warszawa... Ona ma znów "coś" co sprawia, że czuję się tu dobrze. Pal licho tłumy ludzi, samochodów i ogólny pośpiech. Chyba jedno z nielicznych miast, gdzie ma to swój urok.
Tym razem znów byłam tylko weekendowo i znów nie zdążyłam...
Nie zdążyłam iść do Muzeum Powstania Warszawskiego, na Stare Miasto, Zamek Królewski, do Łazienek... A tak chciałam.
Za to zdążyłam zrobić kilka sesji zdjęciowych, zatruć się chińskim jedzeniem, kupić w Mango dawno wymarzony żakiet i zapalić trzeciego w życiu papierosa, który utwierdził mnie w przekonaniu, że palić świństwa nie będę.
Blogerka we mnie mówi - yupii, jak fajnie!
Człowiek we mnie mówi - znów zawaliłaś. To miasto to kawał historii, zrównane z ziemią w czasie wojny walczyło i podniosło się z ruin. Oglądasz to non stop na History i Discovery, a nie masz czasu iść i zobaczyć na własne oczy. Zmień priorytety kobieto.
Obie strony mojej natury mają rację. I kobieca próżność i to co mnie rusza i wzrusza powinny być zaspokojone. Kolejny pobyt zaplanuję inaczej.

A teraz migawki z ubiegłego weekendu z PKiN w tle. Fajne miejsce.





Zdjęcia Bambi Boho


Płaszcz/coat - Primark
Szalik/scarf - Benetton
Bluzka/blouse - H&M
Spodnie/trousers - H&M
Torebka/bag - Michael Kors
Botki/boots - DeeZee
Kaszkiet/cap - nn (sh + DIY)


niedziela, 20 grudnia 2015

Dwie bajki




Ten dwustronny, kraciasty szalik podobno "jest wszędzie" i "mają go wszyscy".
Takie opinie słyszałam i czytałam, dlatego miałam przed nim pewne opory. Ja średnio lubię być "jak wszyscy".
Jednak zostałam postawiona przed faktem, kiedy moja Mama kupiła taki w niemieckim Primark'u. Fakt, kupiła dla siebie, ale "wypożyczyłam" na trochę. Jak już jest pod ręką to czemu nie skorzystać, skoro mi się podobał? :) Poza tym fakt najważniejszy - w Częstochowie takiego nie widziałam. Gdzie więc to "wszyscy i wszędzie"?
Po raz kolejny blogosfera tworzy błędny obraz czegoś, co jest niby popularne, ale jakby się wgłębić w temat, to jednak na "żywo" ciężko taką modę zobaczyć na ulicy. Sztuczną bańkę trendu tworzą same blogerki, które zakładają ten sam ciuch, często z zagranicznych sklepów, zamawiany on-line.  W rezultacie na co drugim blogu jakaś rzecz, a w rzeczywistości prawie nikt tego nie nosi poza wąskim gronem pasjonatek.
No więc ja noszę :)





Foto by Ewa


Szalik/scarf - Primark
Kurtka/jacket - Zara
Koszula/shirt - 3 Suisses
Spodnie/trousers - TopShop
Kozaki/boots - Next
Torba/bag - H&M
Rękawiczki/gloves - Mohito

środa, 16 grudnia 2015

3 sposoby na camelowy płaszcz




Płaszcz w kolorze camel to klasyka, powinien być w każdej damskiej szafie.
Najlepiej w wersji z wielbłądziej wełny, stąd zresztą nazwa, pochodząca od tego miłego zwierzątka.
Jest okryciem uniwersalnym, można go nosić w różnorodnych połączeniach, każdy znajdzie coś dla siebie.
Dziś właśnie takie małe porównanie, trzy propozycje, trzy różne style.


1. Boho

Z kapeluszem i frędzlastą torbą? Czemu nie!
Styl gypsy w tym sezonie jest bardzo mocno akcentowany na wszystkich światowych wybiegach. Można więc taki płaszcz zmiksować z klasyczną czernią, jak u mnie, a tylko dodatki nadadzą charakteru całości. Można iść w total look, z kowbojkami i kwiecistą sukienką czy jeansami. Zgra się idealnie.




2. Casual

Propozycja na co dzień, do pracy czy na spotkanie z przyjaciółmi. 
Ciepły golf, dłuższa spódnica i botki to nie tylko wygoda, ale i odrobina zabawy modą. Długości i kolory pozornie do siebie niepasujące i nieco smutne, w tym zestawieniu nabierają charakteru, podkręcone marsalą i czernią. 





3. Elegancja

Czerń, biel i kamel to zestawienie gwarantujące udany strój. Gdy dodamy do tego czerwone szpilki, usta i paznokcie powstanie niebanalny strój w eleganckiej konwencji. By nie było nudno, zamiast klasycznych spodni hit tego sezonu, czyli coulottes, nazywane również spodniami samuraja.




Która wersja przypadła Wam najbardziej do gustu?

niedziela, 13 grudnia 2015

Universal



Wielki szalik jest jesienno - zimowym dodatkiem uniwersalnym.
Zastosowaniem wiadomym wszem i wobec jest noszenie go narzuconego na płaszcz, tak jak na zdjęciach, tudzież zawiniętego wokół szyi.
Jednakże dla mnie ma on jeszcze kilka innych funkcji.
Ani ja ani moje włosy nie przepadamy za noszeniem czapki, ale poranki są już naprawdę zimne a niestety mam bardzo wrażliwe zatoki. W związku z tym, ten kawałek z domu do samochodu a potem z parkingu do firmy otulam szalem również głowę. Może nie jest to najpiękniejszy zamysł stylizacyjny, ale o 6.45 raczej ogląda mnie mało ludzi :)
Zaś w pracy również bywa zimno... Noszę więc ów dodatek jak poncho, na ramionach. Im większy tym lepiej, zmaksymalizowana powierzchnia grzewcza :)

EDIT: Ponieważ na fb padają komentarze, że takiego szalika jeszcze u nikogo nie widzieliście - ten ze zdjęć jest autorstwa mojej niezrównanej Mamy. Raczej nie ma szans, żeby go u kogoś zobaczyć poza mną i samą autorką, która również sobie taki wykonała :)




Zdjęcia Bambi Boho


Sweter/sweater - nn
Spodnie/trousers - H&M
Botki/boots - DeeZee
Płaszcz/coat - Mohito
Szalik/scarf - made by Mum
Torebka/bag - Paulina Schaedel
Zegarek/watch - Daniel Wellington


Na hasło moda_i_takie_tam dostaniecie 15% zniżki na wszystkie zegarki - taki dodatek to fajny pomysł na prezent gwiazdkowy - spieszcie się, bo to ostatnia chwila!

środa, 9 grudnia 2015

Rush



Jak przygotowania świąteczne Kochani?
Za nami Mikołajki, to co działo się w ubiegły weekend  w galerii i pomniejszych marketach przypominało zabawkowo - zakupowy armagedon.
Lidla ze zwykłymi pierdołami spożywczymi darowałam sobie po pierwszym rzucie oka na parking, poszłam do lokalnego sklepiku na osiedlu.
Udało mi się zaparkować! w Jurajskiej i wbić do Superpharm, bo chciałam skorzystać z promocji "kup jedne perfumy a drugie za grosz". Znalazłam fajne zapachy, wykorzystałam chwilowe pustki przy kasach, zapłaciłam i w te pędy ewakuowałam się z tej masy ludzi o wzroku zombie - dorwać coś na prezent mikołajkowy, dorwać coś na prezent mikołajkowy!
Aż mi słabo gdy myślę, że czeka mnie maraton podarków w piątek w towarzystwie Mamy, plan zakłada kupienie czegoś dla wszystkich na gwiazdkę. Sztuk sześć, płeć i wiek mieszane.

Gdzieś w tym całym szale zaczęłam sprzątać, myć okna, czyścić fugi i wykonywać  inne dziwne czynności domowe, znane i powszechnie lubiane przez kobiety. W towarzystwie dźwięków wiertarek, szlifierek i innego ustojstwa użytkowanego w trakcie remontu przez sąsiadów. Rozkosza dla uszu!
W rezultacie wracam z pracy, rzucam się w wir porządków, hałasu, a wieczorem po kąpieli wejdę na ulubione blogi i padam spać.
Jaki to cudny, wesoły, przedświąteczny czas :)




Zdjęcia Bambi Boho

Płaszcz/coat - Twiggy Shop
Golf/turtleneck -C&A
Spodnie/trousers - Zara
Botki/boots - H&M
Torebka/bag - Wittchen

niedziela, 6 grudnia 2015

Woman in black



Zamsz to jeden z niekwestionowanych hitów sezonu, dlatego ucieszyłam się niezmiernie, gdy w szafie odkryłam sukienkę, kupioną kilka lat temu.
W poprzednim poście napisałam, że mam ogromny problem z pozbywaniem się z szafy ubrań, w których nie chodzę. Wymyślam milion różnych powodów, by je tylko pozostawić.
Przyznaję, w przypadku tego bezrękawnika to dobra decyzja i w sumie nie wiem, czemu wcześniej w nim nie chodziłam. Nie, zaraz, wiem! Gdy go kupiłam byłam bardzo chuda więc założyłam ze dwa razy. A potem się nieco wyokrągliłam i już na tyłek i inne części ciała nie wchodził :)
Od lata znów mnie mniej, dzięki czemu tak fajny ciuch jest w zasięgu.
Dziś z prostym, czarnym golfem i kozakami "overknees".
Jako okrycie wierzchnie gruby sweter, który już mieliście okazję oglądać w jednej z jesiennych stylizacji. Ponieważ temperatury dość wysoko na plusie, sprawdził się idealnie.





Zdjęcia by Ewa


Sweter/sweater - Cubus
Golf/turtleneck - C&A
Sukienka/dress - nn
Kozaki/boots - Next
Torebka/bag - Michael Kors
Rękawiczki/gloves - Mohito

piątek, 4 grudnia 2015

9 najdziwniejszych faktów... Uwierzycie?

źródło: tuningpp.com


Weekendowo i lekko, czytacie na własne ryzyko!
Małe lub większe dziwactwa ma chyba każdy z nas, tylko nie każdy chce o tym mówić głośno.
Ja dziś pokażę Wam moją drugą twarz, zdradzę tajemnice, o których wie tylko garstka zaufanych osób. A teraz i Wy :)

1. Fascynuje mnie... kryptozoologia i UFO!
Tak, wszelkie mityczne stwory oraz małe zielone ludziki z kosmosu, które według wszelkich prawideł nauki nie powinny istnieć. Kiedyś zaczytywałam się w Daenikenie i byłam wielką fanką "Z archiwum X". Teraz namiętnie oglądam Discovery i programy typu "Niewyjaśnione", gdzie analizowane są takie fenomeny jak yeti, chupacabra, Mothman czy tajemnicza Strefa 51. Wielkim marzeniem jest Szkocja i kilka dni nad Loch Ness - zapewne wkrótce je spełnię. Może by tak akurat Nessie postanowił wynurzyć łebek, choć czubeczek :)


2. Boję się ciemności.
Taki niewygasły z wiekiem dziecinny lęk nie wiadomo przed czym, czającym się w mroku. Plus bujna wyobraźnia. Tak, tego mam pod dostatkiem! Zaraz przypominają mi się wszystkie straszne filmy, które oglądałam, oraz najsmakowitsze kąski rodem z King'a, Mastertona czy Koontz'a. W związku z tym za żadne skarby nie pójdę nocą np. do lasu, czy nie wykąpię się w morzu po zmroku. No i jeśli śpię sama w domu, to przy lampce nocnej :)


3.Uwielbiam robić pranie!
Sam zapach czyściutkich, równo rozwieszonych na suszarce ubrań wprawia mnie w błogi stan!


4.Kocham książki...
Niby nic dziwnego, prawda? Wielu ludzi darzy je miłością. Ale ważny jest również inny powód, poza tym oczywistym, czyli treścią. A tutaj liczy się nie tylko dotyk papieru, ale również jego faktura pod palcami i zapach farby drukarskiej. Wszelkie czytniki nie mają więc szans już na starcie. Nową książkę zawsze najpierw powącham, podotykam, a dopiero potem zaczynam czytać :)


5. Nienawidzę latać - czymkolwiek!
I ten punkt związany jest z moją zbyt bujną wyobraźnią. Wprawdzie wsiądę do samolotu i ataku paniki po kilku takich podróżach nie zaliczyłam, ale zawsze stres jest duży. Nie usnę podczas lotu, nie potrafię się skupić na jakimś czasopiśmie, myślę tylko o tym, co by było gdyby... i jaka mokra plama ze mnie zostanie...


6. Mam problem z pozbyciem się ubrań
Te ulubione wiadomo, zostają na wieki wieków. Ale tzw. inne muszą naprawdę długo odwisieć w szafie swoje, zanim zdecyduję się je odsprzedać czy też oddać. Są to rzeczy, których w zasadzie nie noszę, ale w momencie, gdy chcę wyczyścić z nich szafę, nagle w głowie pojawia się milion pomysłów na stylizacje. Zostawiam je więc, do kolejnego ubraniowego przeglądu.
Czy muszę dodawać, że owe pomysły nigdy nie są zrealizowane?


7. Nie umiem oglądać tv...
... bez dodatkowego zajęcia. Przeważnie siedzę z laptopem na kolanach. SAMO oglądanie filmu czy jakiegoś programu to dla mnie strata czasu, gdy mogę robić jeszcze coś innego.
Jednocześnie jeśli tylko w programie przewidziany jest "Władca Pierścieni" czy "Harry Potter" żadna siła nie oderwie mnie od włączenia. Podobnie z "Obcym", "Terminatorem" i innymi klasykami sf i fantasy.  A także kryminałami - z Herkulesem Poirot, Sherlockiem Holmesem, Kurtem Wallanderem... Znam całe dialogi i sceny, pomimo to uwielbiam znajdować detale, które do tej pory umknęły mojej uwadze.


8. Wyłączam budzik...
Spanie to jedna z rzeczy, które kocham najbardziej. W związku z trybem pracy wstaję w tygodniu o 6 - nieludzka pora! Możecie to zrozumieć prawda? Znów nic dziwnego, śpiochów zapewne jest wiele. Ale ile z Was ustawia budzik  na weekend również na tą godzinę... po to by go z satysfakcją wyłączyć i iść dalej spać? Ja tak robię :)


9. Manicure i pedicure
Zawsze! Taka mała fiksacja, która zaczęła się w liceum i trwa do dziś. Mogę wyjść do sklepu po przysłowie bułki bez makijażu, z byle jaką fryzurą na tzw. menel look. Ale paznokcie są "zrobione" zawsze. To cotygodniowy rytuał, lakierów mam tyle, że niejedna kosmetyczka pozazdrości. Nie pomalowane pazurki miewam przez tą chwilę, gdy przy nich dłubię w domowym zaciszu.


I co myślicie?
Trochę zakręcona ze mnie osoba, czy raczej niegroźnie i też miewacie takowe małe dziwactwa ? :)