sobota, 29 czerwca 2013

W klimacie Missoni...


Marka Missoni, podobnie jak Burberry's stworzyła jeden z najbardziej ropoznawalnych wzorów w świecie mody. Charakterystyczne "szlaczki" mają już kilka dekad, jednak są patterenem nadal aktualnym i cenionym przez koneserów doskonałej włoskiej jakości i niepowtarzalności.  Historia wzorku jest prosta - ponieważ pierwsze produkty wykonywane były z dzianiny, produkowano ją na maszynach tkackich. A te, zakupione w latach pięćdziesiątych przez założyciela firmy, Ottavio Missoni, robiły tylko tkaniny w paski i zygzaki :)
Moja dzisiejsza sukienka niestety nie jest tej marki, choć wygląda dość podobnie. Napisałam niestety, bowiem produkty z tej półki to niesamowita jakość, idealne wykonanie i perfekcyjność w każdym calu. Nie chodzi o snobizm, choć nie oszukujmy się, z szafy bym takiej nie wyrzuciła :)
W soboty, po całym tygodniu pracy "na obcasach" stawiam na luz. Jest w tym pewna przewidywalność, patrząc na moje cotygodniowe posty, w ten dzień mam na sobie zawsze coś mniej zobowiązującego. Dziś, korzystając z klarującej się pogody, jest to właśnie ta sukienka a la Missoni. Trochę boho, podkreślona koralikowymi bransoletkami oraz medalionem z Divy, który bardzo lubię. Do tego rzadko u mnie widywane odcienie brązu, a więc koniakowa torba i pasek. Botki tu nie pasują, ale widzę to dopiero teraz na zdjęciach. Nie wiem jak Wy, ale jak mam tak czasem, że założę coś, noszę cały dzień i nagle wieczorem patrząc w lustro (lub na foty) myślę - jasny czort te buty/pasek/torebka/bluzka/spodnie (niepotrzebne skreślić) - tu nie pasują...


 Botki/boots - Fiore
Sukienka/dress - Atmosphere
Pasek/belt - no name
Torebka/bag - no name (vintage)
Naszyjnik/necklace - Diva
Bransoletki/bracelets - Centro

czwartek, 27 czerwca 2013

Czarny koń czy czarna owca?

Źródło:www.google.com
 
Od ponad dwóch lat prowadzę blog, od tego czasu jestem również aktywnie zaangażowana w tzw. blogosferę, a więc nie tylko tworzę, ale i komentuję, obserwuję, wyciągam wnioski...
Doświadczenia z tego okresu zaowocowały dzisiejszym postem - garść przemyśleń, dotyczących blogerek i prowadzenia blogów modowych w ogóle. Bowiem dla jednych, zwłaszcza ludzi spoza "środowiska" (brzmi pompatycznie, ale cóż...) szafiarka taka to "czarny koń" kobieta, która odniosła sukces w sieci, zaś dla innych "czarna owca" czyli tej sieci pośmiewisko :)
Szafiarki są głupiutkie, mają w głowie tylko ciuchy. Ten zarzut pojawia się bardzo często i jest to dość ogólne przekonanie większości ludzi. Cóż, idąc tym torem, wszyscy zajmujący się modą nie grzeszą inteligencją, tylko dlatego, że to ciuchy a nie fizyka kwantowa?  Miuccia Prada, Marc Jacobs, Karl Lagerfeld?
Odkrycie - to, że ktoś na blogu nie pisze wielkich rozpraw na temat udziału templariuszy w wojnach krzyżowych czy metod hydroponicznej hodowli fasoli, nie znaczy, że się tym też nie interesuje! Znam kilka blogerek robiących doktoraty, które po prostu w sieci chcą pokazywać tylko tą cząstkę siebie, związaną z modą. Mam podobne podejście, blog dotyczy tylko tej jednej sfery mojego życia, nie zamierzam wrzucać tutaj zdjęć mojej rodziny i przyjaciół, wspólpracowników, pisać o wszystkich książkach, które namiętnie pochłaniam, o tym, że mam fioła na punkcie zaginionych cywilizacji i starożytnych kultur. Nie będę pisać na blogu, że hitlerowcy mieli obsesję na punkcie okultyzmu i organizowali ekspedycje w poszukiwaniu mitycznego św. Graala, a Tutanchamon ożenił się ze swoją przyrodnią siostrą. Kogo to również kręci, sam znajdzie informacje, ja prowadzę blog o modzie i takich tam podobnych :) Nie znaczy, że nie interesuje mnie nic innego, to samo tyczy się moich koleżanek.
Drugi stereotyp to wiek - bloga modowego, tak bardzo "niepoważnego" w swej treści, powinny prowadzić tylko młode dziewczyny. Cóż, rozumiem, że w pewnym wieku (czyli po trzydziestce i więcej) kobiety powinny nosić babcine garsonki i mokasyny, absolutnie nie próbować nawet ładnie wygladać i - o zgrozo!- pokazywać jeszcze swój styl w internecie! Dzieci bawić i męża dopieszczać, żeby mu brzuch urósł, a nie do mody się pchać! Nie jest to zarzut gołosłowny, z autopsji, trafił mi się kiedyś taki komentarz, oczywiście anonimowy :) Czytam też podobne wypociny ludzi ukrytych za "no name" na blogach innych starszych dziewczynek i nie wiem śmiać się, czy płakać... Jak bardzo sfrustrowanym trzeba być i nieszczęśliwym, żeby tak komuś napisać...

A jak to wygląda ze strony technicznej, blogowanie to pestka czy ogromny pożeracz godzin, dni, tygodni?
Wbrew powszechnej opinii, nie jest to hobby, które nie wymaga żadnego wysiłku i systematyczności. Owszem, jeżeli ktoś prowadzi blog na zasadzie - kilka fotek ściągniętych z internetu i dwa zdania komentarza do tego, raz na miesiąc, nie zajmuje mu to specjalnie dużo czasu. Rzecz komplikuje się, gdy autor czy autorka zamieszcza swoje własne stylizacje systematycznie. Tutaj trzeba zgrać w czasie i przestrzeni modelkę, miejsce, sprzęt i fotografa, jednak, najpierw trzeba przygotować zestaw, który ma być fotografowany, a to wbrew pozorom nie zawsze jest proste. Chyba każda z Nas ma takie dni, kiedy otwiera szafę, załadowaną ubraniami po brzegi i dochodzi do wniosku, że nie ma co na siebie włożyć... Bloggerki/szafiarki nie są w tym względzie wyjątkiem. Czasem po prostu dopada brak weny i nic się na to nie poradzi. Metody tworzenia zestawów są różne, ja najczęściej wpadam na pomysły setów usypiając. Czasem też widzę ubranie na wieszaku czy manekinie i w głowie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiają się kompilacje danej rzeczy z tym, co mam już "na stanie". Przy okazji ciuchów dementuję mit typu "czarny koń", jakoby szafiarki dostawały mnóstwo pieniędzy, darmowych ubrań i innych fantastycznych prezentów od firm, które chcą się reklamować na blogu. Włóżcie to między bajki, dotyczy kilku osób w Polsce, cała reszta ma jakieś pojedyńcze współprace i nie napycha sobie szaf tonami darmówek :) Firmy aż tak rozdawne nie są, a jesli chodzi o zagraniczne tylko kilka podchodzi to tematu poważnie, reszta uważa, że za kolczyki warte 5 dolarów powinny mieć reklamę z banerem przez miesiąc... Niestety, część blogerek (zwłaszcza najmłodszych) się na to godzi, bo coś DOSTANĄ ZA DARMO...
Drugim ważnym elementem autoprezentacji na blogu jest miejsce zdjęć, nie zawsze mamy wpływ na jego wybór, z różnych powodów. Czas i pogoda potrafią pokrzyżować wszelkie plany, zwłaszcza jesienią i zimą, i zamiast pięknych plenerowych sesji wychodzi kilka fotek zrobionych na szybko na w mrozie i padającym śniegu. Wpływ na wybór miejsca ma również jakość sprzętu fotograficznego, lustrzanki zrobią dobre fotki nawet przy gorszych warunkach oświetleniowych, we wnętrzach, małe cyfrówki mają już większe problemy.
Ostatnia zmienna z tym związana to samo miejsce zamieszania i dostępność fotografa, w końcu ciężko zrobić sobie zdjęcia samemu :) Często czytam w sieci komentarze, że zdjęcia ze spaceru, że na tle domu, że źle wykadrowane itd. Nie każdy mieszka w Warszawie albo Trójmieście i może sobie do woli robić fotki na tle Zamku Królewskiego czy Sea Towers, warto o tym drodzy czytelnicy pamiętać :)

Trochę się tych moich przemyśleń zebrało, "materiał" zbierałam przez kilkanaście miesięcy czytając komentarze na blogach, dyskutując z innymi szafiarkami na spotkaniach, wyciągając wnioski własne. Stereotypy były, są i będą, ale może warto się czasem nad czymś (i kimś) zastanowić, zamiast bezmyslnie powielać opinie innych.

wtorek, 25 czerwca 2013

Słonie mają dobrą pamięć...


Słonie potrafią zapamiętać wiele - swoje trasy przemarszu, dźwięki wydawane przez inne osobniki, a nawet ich zapach - nie bez powodu mówi się, że ktoś ma pamięć jak słoń. Taka ciekawostka na początek, zainspirowana moim trąbiastym kolegą z koszulki :) Tytuł posta to jednocześnie tytuł jednego z kryminałów Agathy Christie, którą namiętnie czytuję. To znów na marginesie...
Lubię t-shirty z nadrukiem. Ciężko jednak znaleźć coś fajnego, tej wiosny i lata sklepy internetowe zalała fala podróbek firmy z Londynem w nazwie, która jako logo wybrała orła, podejrzanie kojarzącego się z symboliką nazistowską... Nie mój styl, wolę bardziej pokojowo nastawione ssaki lub ciekawe napisy. W planach mam jakąś z motywem Paryża i Wieży Eiffl'a - kocham to miasto. Natomiast obecnie ulubioną - "I'm easy like Lego" - mogliście zobaczyć TUTAJ, dzisiejszy słoń z CHOIES też już był TUTAJ.
Teraz sympatyczny kolorowy nadruk z trąbą w nieco innej odsłonie. Z moją kloszowaną czarną spódniczką oraz sandałkami. Set z niedzieli, kiedy jeszcze była fajna pogoda :)
Poniżej mała symulacja, jak wyglądałabym z ustami napompowanymi botoksem  "użądlonymi przez pszczołę", jak twierdzą niektóre celebrytki :)  Dziubek wyszedł całkiem przypadkowo, ale kto wie, może kiedyś takiego zapragnę na stałe :)



Sandałki/sandals - no name
Spódnica/skirt - H&M
Koszulka/shirt - CHOIES
Pasek/belt - no name
Naszyjnik/necklace - H&M
Okulary/sunglasses - Paul Frank

sobota, 22 czerwca 2013

Kotka na gorącym, blaszanym dachu...


Dlaczego skojarzenie z tytułem słynnego filmu lub pierwowzoru -sztuki Tennessee Wiliams'a, jak kto woli? Szczerze, nie wiem... Czasem patrzę na zdjęcia i po prostu tytuł sesji sam przychodzi mi do głowy. Tak było i tym razem, może to kwestia tej seksownej sukienki, a może kilometrowych rzęs i makijażu smokey eye?
Nie, absolutnie nie zamierzam konkurować z obłędną Elizabeth Taylor w roli Maggie. To kobieta - ikona, jest bezkonkurencyjna! Film po prostu bardzo lubię, powstał dokładnie 55 lat temu, a nadal zachwyca... Niebieskie oczy Paul'a Newman'a pozostają na długo w pamięci... :)

Zdjęcia pochodzą z sesji na tarasie hotelu Windsor w Jachrance, jest to ostatnia porcja fotek z wyjazdu z Moja Nowa Figura.
By Marta Wojtal.




 Sukienka/dress - H&M
Kopertówka/clutch - H&M
Spilki/pumps - Dolcis

czwartek, 20 czerwca 2013

Koszu-love...


Koszule były moją miłością od zawsze, nawet ulubione zdjęcie, które jest moim avatarem na wszelkich portalach, mam w koszuli...
Miłość ta nie przeminęła, szafa w sypialni mieści liczną kolekcję, tej części garderoby posiadam najwięcej. Z mankietem, bez rękawów, na stójce, małe i duże guziczki - wszelkiej maści i koloru...   Prowadzę blog ponad dwa lata, więc w tym czasie mogliście poznać praktycznie wszystkie "eksponaty", które wiszą w równych rzędach na wieszakach. Zawsze podczas zakupów powtarzam sobie, że tym razem żadnej koszuli nie kupię... Po czym w ręce wpada mi taka, której (tudzież podobnej) nie mam... Przeważnie przeceniona, aż żal nie brać... Choroba jak nic...
Jako wielbicielka reklamy i zasady życiowej Serce i Rozum (czyli racjonalistka ze skłonnością do szaleństw :) kieruję się nie tylko miłością, ale też względami praktycznymi. Od skończenia studiów pracuję w kolejnych firmach, które wymagają stroju eleganckiego, niekoniecznie bardzo sztywnego, ale w pewnych granicach dress code. Koszula jest więc tutaj niezastapiona, zimą pod żakiet, latem z krótkim rękawem, jesienią z fantazyjnie zawiązaną apaszką, a wiosną wzorzysta, w kwiaty...
Poniżej przedstawiam Wam kilka propozycji, które wypatrzyłam w nowo odkrytym sklepie, więcej możecie obejrzeć TUTAJ. Moimi absolutnymi faworytami w tym sezonie są zestawienia black&white, a więc paski, szachownica, groszki. Jeansową klasykę już mam, ale ta w usta też mnie kusi... Którą wybrać, jak myślicie?

www.persunmall.com

wtorek, 18 czerwca 2013

LEGO...


KOCHAM TĄ KOSZULKĘ! Jest absolutnie, całkowicie oryginalna, dobra gatunkowo i nietuzinkowa. Wszystko, co lubię w ciuchu. Jej autorem jest sympatyczny i niezwykle kreatywny Adam Kwiatkowski, autor bloga BMagazyn, który zresztą śledzę od początku istnienia. Adaś ma świetny pomysł na siebie, łamie modowe stereotypy, jego zestawy są odważne i nowatorskie. Nic więc dziwnego, że i ciuchy jego pomysłu są odlotowe :) Na blogu możecie nabyć również koszulki z innymi napisami, ja mam chrapkę na jeszcze jedną, nie zdradzę którą :)
Zestaw z soboty, ze SWAP Party, które razem z KALINKĄ organizowałyśmy. Grono chętnych było liczne, niestety nie wszyscy, którzy się zadeklarowali, przyszli. Pomimo to było miło, ciuchy, biżuteria i dodatki na kilka godzin opanowały Babie Lato :)  Przy kawce spędziłyśmy miło czas, moim łupem padły kolczyki - papryczki i szafirowy obłędny kapelusz, zaś potem w nieco mniejszym gronie trzyosobowym poszłyśmy zrobić trochę fotek :)  


Z czym zestawiłam wspomnianą na początku koszulkę? Jako, że "choruję" obecnie na sety typu: black&white, jest tutaj czarna spódnica, zamszowe koturny (nowy łup) oraz obowiązkowo biżu w kolorze złota. Naszyjnik z "blachą" jest hitem blogosfery, naprzemiennie z tym z głową lwa, ja włożyłam "blachę" , a druga króluje na pasku :) Nie wszystkie trendy mnie zachwycają, ale ten akurat mi się podoba. Zegarek w podobne tonacji, plus koralikowe proste bransoletki do kompletu. Elemenetem drapieżnym jest duży PIERŚCIONEK - KIEŁ który urzekł mnie, gdy tylko go zobaczyłam.


Koturny/wedges - Zara 
Spódnica/skirt - H&M
Pasek/belt - Top Secret
Koszulka/t-shirt - BMagazyn
Naszyjnik/necklace - no name
Bransoletki/bracelets - Centro
Zegarek/watch - Geneva
Pierścionek/ring - OASAP

niedziela, 16 czerwca 2013

Strawberry and mint...


Nie wiem jak u Was, ale mój dzień upłynęł na słodkim lenistwie na leżaku. Truskawki, czereśnie, lody, szampan, galaretka owocowa.... Lubię takie niedziele :) Czuję się miło zmęczona słońcem, nicnierobieniem, zabawą z psem, cieszeniem się wolnym, pięknym dniem.
Zestaw w związku z tym również na luzie, miętowa maxi, zwykły biały top i kurteczka w kolorze różowym. Kupiłam ją w zeszłym roku na wyprzedaży pod wypływem impulsu i nie żałuję. Narzutka idealna na ciepłe dni, kiedy jednak warto narzucić coś lekkiego na ramiona. Tutaj ze względu na lekki wiatr, wiejący od jeziora.


 Spódnica/skirt - PRESKA
Koszulka/top - New Yorker
Kurtka/jacket - Stradivarius
Naszyjnik/necklace - Diva

sobota, 15 czerwca 2013

Jak się odmóżdżyć, czyli Sherlock Holmes i pantofle od Manolo Blahnika...

Źródło: www.allthetests.com

Czasem trzeba się zwyczajnie odmóżdżyć... Prawda stara jak świat, jakkolwiek zawsze odzywają się głosy, sugerujące, że jak to... Że nie ten poziom... Że nie wypada... Owszem, wypada! W czasie wolnym niekoniecznie trzeba zgłębiać fizykę kwantową czy uczyć się dialektów ludów Afryki Wschodniej. Czasem trzeba zająć się czymś, co nie wymaga nadmiernego wytężania umysłu i pozwala myślom płynąć swobodnie. Osobiście uwielbiam wtedy wszelkie komputerowe gry "tetrisopodobne", logiczne, typu Combine czy Bloobs. Idealne są do tego również seriale i o nich słów kilka, ostrzegam - wybór bardzo subiektywny :)
Nie wiem, czy Was też to dotyczy, ale ja mam problem, jeśli serial trwa dłużej niż trzy sezony... Nudzi mnie po prostu wymyślanie scenarzystów, coraz większe naciąganie faktów, mieszanie w obsadzie, robi się z tego prawie "Moda na sukces". Z tego też powodu całkowicie (i kilkukrotnie :) obejrzałam tylko dwa klasyki : "Przyjaciele" i "Seks w wielkim mieście", oraz trwającą "Czystą krew".

Źródło: www.fdb.pl
Pierwszy to serial dla wszystkich, lubią go ludzie na całym świecie od 15 do 95 roku życia :) Perypetie życiowe, sercowe, mieszkaniowe szostki przyjaciół zawładnęły sercami widzów na osiem sezonów!
Drugi, historie miłosne i problemy Carrie, Mirandy, Samanthy i Charlotte (foto u sanej góry), to twór typowo kobiecy, z zachwycającą oprawą fashion - cudne ciuchy i słynne już, ukochane przez bohaterki pantofle od Manolo Blahnika :) Liczył sobie sześć sezonów plus dwa pełnometrażowe filmy.

Źródło: www.hbo.com
"True Blood" trwa nadal, w poniedziałek w USA startuje pierwszy odcinek szóstej serii. Trzy pierwsze - super, pochłonęłam wręcz. Później niestety, zaczął mnie nużyć, śledziłam losy bohaterów tylko ze względu na niezwykle urodziwą męską część obsady, zwałaszcza ulubionego Aleksandra Skarsgaarda :) Mam wielką nadzieję, że sezon szósty będzie dobry...
To tyle klasyki, teraz słów kilka o nowościach, chciałabym przedstawić Wam dwie. Oba to seriale o tematyce kryminalnej.

Źródło: www.cbs.com

"Elementary" jest współczesną wersją przygód... conandoyl'owskiego Sherlock'a Holmes'a. Postać nieszablonowa, tutaj przedstawiona jako były narkoman, który w ramach terapii nawiązuje kontakt z dr. Watson, kobieta! ma być jego towarzyszem w trzeźwości. Razem są konsultantami nowojorkiej policji, pomagając w rozwiązaniu najdziwniejszych zbrodni. W głównego bohatera wcielił się trochę zapomniany Johnny Lee Miller i trzeba mu przyznać - jest genialny! Niewiele ustępuje mu Lucy Liu - Watson (starsze dziewczynki pamiętają ją jako Ling z "Alle McBeal"). Tworzą razem świetny, choć nieco dziwaczny we wzajemnych relacjach duet, a zakończenie sezonu splatające wątek odwiecznego wroga Holmesa - dr Moriarty doskonałe! Czekam z niecierpliwością na drugą serię!

Źródło: www.axn.pl
"Hannibal" to równiez postać książkowa, z powieści Thomasa Harrisa, zaś widzom znana z kultowego "Milczenia owiec" oraz późniejszego "Czerwonego smoka". Akcja serialu rozgrywa się dużo wcześniej niż oba filmy, gdy dr. Lecter dopiero prowadzi praktykę psychiatryczną i jest szanowanym obywatelem. Nagle w mieście zaczynają ginąć ludzie, ofiary są okropnie okaleczone z powycinanymi narządami, a policja bezsilna... Jednocześnie, dr. Lecter jako wielki smakosz częstuje swoich gości bardzo wymyślnymi daniami, możecie się domyślić z czego, a raczej kogo :)  FBI zatrudnia do pomocy wykładowcę Willa Grahama, który stosując metody behawioralne potrafi wczuć się w psychikę mordercy. Prowadzi go to na granicę czystego szaleństwa... Wielkim atutem jest doskonale dobrana obsada, nieco demoniczny Mads Mikkelsen jako Hannibal, Hugh Dancy w roli Willa oraz Laurence Fishburn jako agent FBI Jack Crawford. Wątki splatają się ze sobą już od pierwszego odcinka, warto oglądać uważnie.
P.S. Zapomniałabym o "Once Upon a Time" (Dawno, dawno temu), który właśnie zakończył drugi sezon. Pisałam już o nim kilkukrotnie, więc teraz tylko wspominam i polecam :)

czwartek, 13 czerwca 2013

Sky beyond me...


Zapragnęłam go, gdy tylko ujrzałam... Jest fantastyczny, idealnie do mnie pasuje, trochę szalony, oryginalny... Chyba już go dostrzegliście? Tak, to ON - mój nowy...naszyjnik!!!
Lubię rzeczy oryginalne, nieoklepane, wbrew pozorom można takie kupić i w sieciówkach, czego dowodem są poniższe zdjęcia. Naszyjnika tego nie widziałam w salonie w Galerii, trafiłam przypadkiem w Auchan, po czym jeden wzięłąm ja, drugi jakaś dziewczyna i po ozdobie śladu nie zostało. Czasem to plus, że nawet taki H&M wypuszcza pewne rzeczy w małej ilości.  Przynajmniej żeńska połowa Częstochowy nie będzie dumnie powiewać na wietrze czarnymi frędzlami :)
Naszyjnik stanowi mariaż doskonały z białą tuniką, którą mogliście już tutaj oglądać w dwóch innych zestawieniach. Cały czas udowadniam, że ten ciuch jest doskonałą bazą, a to jeszcze nie koniec moich pomysłów :)
Zestaw połączyłam z nowymi ślicznościami na przezroczystym obcasie, którymi tak się zachwycaliście na fanpage :) Plus mała stylowa kopertówka.

Z gatunku ważne! - zapraszam na SWAP PARTY, który organizujemy w sobotę 15 czerwca, od godziny 12 w Babim Lecie na ul. Kilińskiego 11 (między Pl. Biegańskiego a Teatrem). Będzie wymiana/sprzedaż ubrań, butów, dodatków, kawa, plotki, jak to w sobotnie południe w babskim gronie :) Szczegóły w wydarzeniu, które utworzyłam TUTAJ

Ważne nr 2! Od lipca Google likwiduję usługę klasycznego obserwowania blogów (opcja Obserwatorzy), będzie można to robić poprzez Google Plus, także tych, którzy lubią tu wpadać zachęcam do dodania mnie do kręgów i polubienia fanpage na FB (oba widżety po moim profilem z prawej). Nadal będziecie wtedy na bieżąco :)


Czółenka/pumps - Centro
Sukienka/dress - PRESKA
naszyjnik/necklace - H&M
Kopertówka/clutch - Dior