piątek, 30 listopada 2012

BAJKOWY KONKURS, czyli dlaczego wierzymy w Świętego Mikołaja?

Dlaczego wierzymy w brodatego jegomościa w czerwonym wdzianku, który przynosi prezenty dla grzecznych, zaś niepokornym podrzuca rózgę? Niektórzy twierdzą, że dostaje się do domu przez komin, ale jest to wiadomość niepotwierdzona, a plotek rozpuszczać nie będziemy. Zwany jest Świętym Mikołajem, mieszka podobno w Laponii i jest jedynym na świecie właścicielem latających sań i gadających reniferów... To tyle na temat gościa.
Wbrew wszystkiemu, wierzę w niego i już niedługo uchylę drzwi balkonowe (nie, no z tym kominem to musi być ściema!) i powieszę na klamce solidnych rozmiarów skarpetę, bo wishlista długa :) Dlaczego wierzę? Bo uważam, że potrzeba nam odrobiny magii w otaczającej Nas szarej, jakże racjonalnej rzeczywistości. Trochę bajki w życiu, marzenie każdego....
Bajka, baśń, to po francusku "Conte" - dziś więc konkurs organizowany we współpracy właśnie z taką bajkową firmą CONTE, która weźmie na siebie obowiązki Świętego M. i zapewni dwóm wylosowanym osobom miłe podarki, ale nie martwcie się, raczej nie wrzucą przez komin...

Zasady są proste:
po pierwsze - polubić fanpage firmy TUTAJ
po drugie - obserwować blog osoby robiącej tutaj za Śnieżynkę, czy mój :)
po trzecie - w komentarzu pod tym postem podać swoje imię, nazwisko i adres mailowy

Konkurs trwa do dnia 6 grudnia 2012, traktowanego jako oficjalnie święto jegomościa Mikołaja, do godziny 23:59.
Nagrody zostaną wylosowane przeze mnie, o wynikach powiadomię w kolejnym poście, który ukaże się  po losowaniu.
A co można wygrać? Same fajne i przydatne każdej kobiecie w wieku 15-85 lat rzeczy, czyli zestawy rajstopek. Na jedną osobę przypadnie jeden komplet, widoczny na zdjęciu poniżej. Mamy do rozlosowania dwa takie komplety, do wyboru w rozmiarze 2 lub 3.
ZAPRASZAMY!

środa, 28 listopada 2012

Dance in the dark...


"Dance in the dark", zapraszam na pokaz premierowy.
W rolach głównych:
Czarne szpilki Buffalo London, smukłe, bardzo seksowne bliźniaczki, które uwielbiają kokardki - cała licząca się w branży elita wróży  im wielką karierę!
Pasiaste rajstopki CONTE, dziś występują pierwszy raz i jest to debiut bardzo udany! Już mają nawet swoją stronę w internecie, o wdzięcznej nazwie FANTASY-LIBERA i podpisane kontrakty na kolejne projekty...
Oliwkowa spódniczka Stradivarius, piękna i elegancka, już tyle razy gościła na wielu ekranach, a mimo to nadal bez Oscara... Jednak liczy, że w końcu świat doceni jej talent i urodę, o co bardzo zabiega pokazując się dość często na wielu imprezach...
Skórzany czarny pasek, typowy włoski amant, choć nie ma znanego nazwiska... Szczupły,o smagłym licu, oczywiście z dodatkiem złota dla ozdoby!
Włochaty sweterek, weteran, który na kilkanaście lat odszedł w zapomnienie, a dziś triumfalnie powraca i to w doborowym towarzystwie, z którym, pomimo jego wieku, doskonale się komponuje.
Czarno-złoty naszyjnik z H&M, straszliwy zarozumialec i bufon, z racji uwielbienia, jakim jest darzony przez kobiety, ale trudno się dziwić, popatrzcie tylko na niego...Ja też należę do tego grona fanek :)
Duży pierścień OASAP, z pochodzenia Azjata, wygląda niezwykle arystykratycznie i ma również takie maniery, pojawia się tylko wtedy, kiedy ma na to ochotę i w odpowiednim otoczeniu
Obrączki w kolorze złotym z H&M, bliźnięta syjamskie, połączone ze sobą na zawsze i od zawsze, mają wiele uroku, choć czasem budzą pewne kontrowersje
Kostiumy: Paulina Sz.
Zdjęcia: Kasia Ledwoń
Scenografia: AJD Wydział Artystyczny

poniedziałek, 26 listopada 2012

New sheriff in town...


Tytuł przewrotny, bo ani kamizelki z frędzlami, ani colta, ani lśniącej pięcioramiennej gwiazdy. Tym bardziej nie odjadę na moim wiernym wierzchowcu w stronę zachodzącego słońca...
A jednak, gdy popatrzyłam na siebie w lustrze i zawadiacko wsunęłam kciuki za pasek, to właśnie pomyślałam - new sheriff in town :)
Zasadniczo, długo bez elegancji wytrzymać nie mogę, więc krawat i biała koszula muszą być :) Moja ulubiona klasyka, czyli czerń i biel, oraz dla ożywienia bordowe rurki. Już mi się delikatnie burgund znudził, chyba za dużo go wszędzie dookoła, dobrze, że poza spodniami nie nabyłam nic innego w tym kolorze, choć plany były wielkie. Teraz cieszę się, że spełzły na niczym.
Zestaw ten ma jedną wadę, zmarzłam dziś w pracy jak diabli. Generalnie straszny ze mnie zmarźluch, koledzy przy biurkach obok siedzą w cienkich koszulach, a ja marznę okutana w swetry,szale i terroryzuję ich grzejnikiem. Ale, jako jedyna kobieta w pokoju, mam przywileje i korzystam, dopóki się nie zbuntują :)
Z gatunku foto wpadki - tak, mam na piewszym foto przybrudzoną kurtkę na łopatce, efekt opierania się o ścianę do poprzednich zdjęć :)

Z rzeczy ważnych, spotkanie częstochowskich bloggerek odbędzie się w sobotę 8 grudnia ok. godziny 14, prawdopodobnie w Galerii Jurajskiej, proszę o wcześniejsze zgłoszenie, bowiem szukamy sponsorów i konieczne będzie podanie konkretnej liczby uczestniczek.


Botki/boots - New Look
Spodnie/trousers - Clockhouse by C&A
Koszula/shirt - Banana Republic
Kamizelka/vest - Atmosphere
Krawat/tie - no name
Kurtka/jacket - Banana Republic
Pasek/belt - Simple
Torebka/bag - Zara

sobota, 24 listopada 2012

Skrajnie emocjonalny sweter...


Mój sweter z ASOS-a w dużą kurzą stopkę ciężko nazwać inaczej, niż skrajnie emocjonalnym... Budzi bowiem dwa przeciwstawne rodzaje uczuć, albo zachwyt, albo antypatię (do niego, nie do mnie, a przynajmniej mam taką nadzieję, oczywiście w kwestii antypatii :) Jest więc grono zwolenników, z autorką bloga na czele, które dostrzega jego zalety, jak ciekawy wzór, walory termiczne (jest baardzo ciepły!), oryginalność i ogóle ociekanie zajebistością :) Zaś grono przeciwników, do których należy mój Maurice na przykład, twierdzi krótko - jest okropny!
Zdania podzielone, czyli jak to zawsze bywa, ile ludzi tyle opinii.
Ja kieruję się zawsze zasadą, że należy się dobrze czuć we własnej skórze, tudzież odzieniu, więc swetrzycho noszę. Mało tego, jako osobnik typu wiecznie-chore-zatoki, praktycznie przestałam się rozstawać z czapkami.  Dziś więc również jedna z całej kolekcji, które posiadam, oczywiście handmade by Mamusia :) Wygląda odjazdowo, jak taka rosyjska czapaja. Pozostałą część zestawu stanowią znane bardzo dobrze botki oraz spodnie z H&M.

Teraz info -bloggerki z Częstochowy i okolic, planujemy SPOTKANIE, najprawdopodobniej 8 grudnia (sobota)  ok. godziny 14, proszę mi dać znać, kto jest chętny, abyśmy mogły dograć miejsce.

Na koniec historyjka, która mnie rozwaliła, jeszcze z takim przypadkiem się nie zetknęłam...
Śmigam sobie po "Jagiellończykach" - dla niewtajemniczonych, dwupoziomowe centrum handlowe, ale same prywatne stoiska, od spożywczych, przez drogeryjne, do odzieży i obuwia, takie mydło i powidło. Weszłam do jednego z butików w poszukiwaniu jasnego swetra, który zresztą tam kupiłam, znacie go choćby z TEGO posta. Mierzę ciuszki i słyszę rozmowę właścicielki i potencjalnej klientki, młodej kobiety, która chciała coś przymierzyć. Dialog przedstawiał się mniej więcej tak:
- Czy mogę zmierzyć tą bluzkę?
-Tak, ale widzę, że Pani ma makijażyk, więc musi Pani zryweczkę na głowę wsadzić, żeby bluzeczki nie pobrudzić (słychać szelest plastikowej reklamówki jednorazówki, tzw."zrywki")
- O... (domyślam się z ciszy która zapadła, że dziewczyna strzeliła klasycznego karpika i nie dziwię się, zareagowałabym tak samo)
Weszła do przymierzalni obok, więc chęć posiadania bluzki okazała się silniejsza. Czy ją nabyła nie wiem, bo zapłaciłam i wyszłam, mnie na szczęście ominęło mierzenie z reklamówką na głowie... Rozumiem, że makijaż jest pewnym utrudnieniem i można odzież ubrudzić, ale kurcze, to nic innego jak upokarzanie klienta...
Paranojo witaj...


Botki/boots - Bianco
Spodnie/trousers - H&M
Golf/turtleneck - GAP
Sweter/sweater - ASOS
Naszyjnik/necklace - Centro
Szapka/hat - no name

środa, 21 listopada 2012

Gray duet...


Szarość jest dzieckiem czerni i bieli, idealnym ich połączeniem...
Szarość aż prosi o ostre kontasty, sama w sobie jest dość smutna, nie tak szlachetna jak rodzice, potrzebuje rozweselenia...
Szarość kocha więc czerwienie, róże, zielenie oraz szafiry...
Szafiry kocham i ja, a szarość lubię...
Tak wstęp może zwiastować tylko jedno - dziś zestaw w takich właśnie tonacjach.
Jak Wam pisałam ostatnio, w kolorze  toleruję tylko grube rajstopy, cienkie wchodzą w grę jedynie jako cieliste. Obiecałam również zaprezentować drugi z trzech szałowych  nabytków, ten o wdzięcznej nazwie DUET. Sttrasznie wpadł mi w oko, gdy przeglądałam ofertę sklepu. Uparłam się, że mieć je muszę, więc gdy tylko dotarły, chyba pierwszy raz "układałam" sobie strój pod rajstopy :) Na szczęście moja zimowa garderoba dysponuje dość pokaźną ilością szarych swetrów i sweterków, więc w połączeniu z nimi bazę na kolejne zestawy mam. Jesienna szarość mi nie straszna, bo sama jak widać jestem szarością :)
Komin w cudnym chabrowym odcieniu wykonała moja niezastąpiona Mama, został mi pożyczony, ale czuję, że na wieczne nieoddanie :)
Reszta elementów tego zestawu już była częściej lub rzadziej, kto jest bardzo ciekawy, może sobie poszperać w archiwum bloga :)
Mam mieszane uczucia co do butów w tym zestawie, są bardzo wygodne i przechodziłam tak cały dzień, ale teraz, widząc siebie na zdjęciach, wydają mi się trochę zbyt "ciężkie". Chyba kozaczki na obcasie byłyby lepsze... A może nie???


Botki/boots - Bianco
Rajstopy/tights - CONTE
Spódnica/skirt - Top Secret
Sweter/sweater - Zara
Kurtka/jacket - Banana Republic
Komin/scaf - Handmade by Mama :)
Torebka/bag - Zara
Obrączki/rings - H&M

niedziela, 18 listopada 2012

Black & olive...


Jesienią i zimą trzy rzeczy są moją absolutną podstawą odzieżową, bez której nie wyobrażam sobie normalnego funkcjonowania. Ta ciuchowa baza to moje ukochane czarne rękawiczki z Top Secret,ciepły komin robiony przez moją Mamę, oraz czarne, matowe rajstopy. W grę wchodzą tylko te powyżej 60 den, cienkich po prostu nie lubię i nie jest to kwestia tylko temperatury na zewnątrz.
Ostatnio zaopatrzyłam się więc w takowe, przechodząc pod lokalnym bazarkiem, kupiłam za piątaka od miłego skośnookiego pana... W końcu okazja! Okazje takowe uwielbiają się mścić, prawo Murphy'ego działa bezbłędnie, tak było również i teraz. Dla tych, którzy nie wiedzą, jak brzmi prawo Murphy'ego - jeśli tylko coś się może schrzanić, schrzani się na pewno... Tym oto sposobem moje fantastyczne nabytki made in China zafarbowały mi nogi na piękny siny kolor i od razu wylądowały w koszu na śmieci...
O nie! Dość! Koniec ze wspieraniem zagranicznego szajsu, po raz kolejny uświadomiłam sobie, dlaczego nie kupuję w takich przybytkach.
Zdecydowałam się więc na klasyczne, polskie rajstopy CONTE, które widzicie na foto, a przy okazji gładkich, jeszcze dwa inne, fantazyjne modele, które wkrótce pojawią się również na blogu.
Nowością jest sweterek z ćwiekami, wprawdzie no name, ale na metce sprawdziłam, polska produkcja :) Poza tym spódniczka, którą często nosiłam latem, w kolorze zieleni złamanej oliwką. Ponieważ sweter jest drapieżny, dość oszczędnie w dodatkach, jedynie kolczyki oraz duży pierścień.
Ostatnio przechodzę kryzys w zapuszczaniu włosów, im dłuższe, tym bardziej mnie wkurzają, zwłaszcza teraz, gdy elektryzują się od czapek. Wyjścia są dwa, spiąć czy uczesać w warkocz, lub obciąć. Jak na razie jak widać skłaniam się ku pierwszemu, ale drugie coraz bardziej mnie kusi...


Szpilki/pumps - Atmosphere
Rajstopy/tights - CONTE
Spódnica/skirt - Stradivarius
Pasek/belt - Belly
Sweter/sweater - no name
Biżuteria/jewellery - OASAP